Boli. Cholera. Twardo. Uchyliłam powieki, ale od razu oślepiły mnie promienie słoneczne. Natychmiast zakryłam oczy rękami, ale chyba zbyt gwałtownie - poczułam przeszywający ból w plecach. Jęknęłam przeciągle i wzięłam głęboki oddech. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła, podniosłam się do siadu i rozejrzałam wokół. Dziwne. Jakoś nie kojarzyłam tego miejsca. Liczne chałupki stojące ciasno obok siebie. Kamienne ściany, dziury, które chyba miały uchodzić za okna, drewniane dachy...panowało tu skrajne ubóstwo. Co i rusz przechodziły lub nawet przebiegały tędy grupki ludzi ubranych w coś, co przypomina kimona...lub po prostu kawałki starych szmat. Mężczyźni zawsze mieli jakąś broń pod ręką, kobiety i dzieci przerażone przemykają cichcem pod ścianami budynków.
Czuję, jakbym obudziła się ze snu, albo raczej koszmaru... Choć nic nie pamiętam, to widząc to miejsce, mam wrażenie, że wpadłam z deszczu pod rynnę. Właśnie...nic nie pamiętam...czy to nie dziwne? W głowie mam kompletną pustkę, zupełnie jakby ktoś zresetował wszystkie moje wspomnienia...jakbym...miała zacząć nowe życie?
Podźwignęłam się powoli na nogi, co zaowocowało kolejną dawką bólu w plecach. Cóż...cokolwiek tu robię i skądkolwiek się tu wzięłam, musiałam porządnie grzmotnąć. Zaczęłam delikatnie stawiać bose stopy na żwirze. Nogi sprawiały wrażenie, jakby miały odmówić mi zaraz posłuszeństwa. To chyba wyglądało komicznie - młoda dziewczyna chodząca niczym pijana kaczka...na szczęście nikt nie zwracała na mnie uwagi.
Pod jedną ze ścian zabłyszczał kawałek lustra. Podeszłam tam i wzięłam je w rękę. Podniosłam na wysokość twarzy i przyjrzałam się sobie dokładniej...rany! Zapomniałam nawet jak wyglądam! Cóż...jak widać, posiadam dość ciekawy i oryginalny kolor włosów - bordowy. Odgarnęłam grzywkę niesfornie opadającą na oczy by bliżej sprawdzić ich kolor. Moje tęczówki były ciemnoszare. Do tego malowało się pod nimi kilka piegów. Odrzuciłam szkło i spojrzałam w dół. Moje długie proste włosy opadały do pasa. Na sobie miałam krótkie, z lekka zniszczone kimono w kolorze dojrzałej śliwki...chyba nie różniłam się za bardzo ubiorem od ludzi tu obecnych. Zaintrygowało mnie znamię na moim prawym ręku. Nie miałam zielonego pojęcia, skąd mogło się wziąć, ale wyglądało całkiem...fajnie. Czarny wąż owinięty wokół mego przedramienia, a jego leb z wysuniętym językiem na wierzchu dłoni...ciekawe.
Podniosłam głowę i zorientowałam się, że uliczka w której się znajduję nagle tak jakoś opustoszała. Razem ze mną była tu tylko jedna kobieta. Może ona powie mi gdzie ja tak właściwie jestem?
- Przepraszam panią! Może mnie pani olśnić co to za miejsce? - zawołałam. Uniosła wzrok, spojrzała na mnie i już otwierała usta by coś powiedzieć, gdy spostrzegła znak na mojej ręce. Oczy jej prawie wyszły z orbit, krzyknęła coś niezrozumiale i zaczęła uciekać w przeciwną stronę. Westchnęłam tylko i stwierdziłam, że nawet jeśli się wreszcie dowiem gdzie się teraz znajduję, to na pewno tu nie zostanę.Odniosłam dziwne wrażenie, że nie jest to najlepsze miejsce dla kogoś takiego jak ja...a dowód na to właśnie wyszedł z bocznej uliczki. A dokładniej trzy dowody...trzy barczyste dowody niosące w rękach kije, bynajmniej nie ze styropianu.
Przełknęłam ślinę i ruszyłam przed siebie, byle jak najdalej od nich. Chciałam przyspieszyć kroku, jednak odrętwiałe nogi mi na to nie pozwalały.Szybko dogonili mnie i otoczyli, odcinając jakąkolwiek drogę ucieczki.
- Co się tak sama szwendasz? - spytał jeden pozornie troskliwym głosem.
- No właśnie, jeszcze jakaś krzywda by ci się stała - dodał drugi.
- Najlepiej byś zrobiła, gdybyś wszystkie cenne rzeczy oddała nam na przechowanie, żebyś nie musiała się martwić.
Patrzyłam na nich oniemiała. Czy oni na serio myśleli, że jestem taka głupia? Poza tym...
- Ja nie mam nic cennego. Dopiero tu przybyłam, nawet nie wiem gdzie jestem - odparłam spokojnie, choć po ich twarzach było widać, że nie jest to zadowalająca odpowiedź.
- Jak to nie masz? Każdy musi coś mieć!
- No a ja nie mam, wybaczcie ale się śpieszę i powinnam już iść... - chciałam ich delikatnie wyminąć, ale skrzyżowali tuż przede mną swoje kije wpychając mnie z powrotem do środka.
- Dziewczyno, jesteśmy w 78 okręgu Rukongai, bardzo blisko stąd do przedsionka piekieł. Tutaj albo atakujesz, albo się bronisz...inaczej zdychasz - wyjaśnił mi to pierwszy cierpliwym tonem i zamachnął się swoją pałką. Uchyliłam się w ostatniej chwili, jednak serce mi przyspieszyło. Przestawało być miło.
- Nie rozumiem. Z resztą, skoro nic nie mam, to nie moglibyście dać mi spokoju?
- Nie, maleńka. - rzucił.
Ooo, nie. Nie. Tak nie będzie! Słowo "maleńka" działa na mnie jak płachta na byka. W końcu to nie moja wina, że wyglądając na 19 lat mam tylko 163 cm wzrostu?! Wypuściłam powietrze ze świstem i zacisnęłam dłonie w pięści. Zamachnęłam się i solidnie przywaliłam temu debilowi w twarz. Zatoczył się lekko wyraźnie zdziwiony atakiem. Drugi ruszył na mnie od tyłu, ale nadział się na moją stopę. Zgiął się w pół i padł na kolana z głuchym łoskotem. Wypuścił z ręki kij, który ja natychmiast chwyciłam. Wyciągnęłam go przed siebie i zdzieliłam nim trzeciego wyrostka, który również zaczął na mnie nacierać. Dostał w łeb i padł oszołomiony na swojego towarzysza. Tymczasem pierwszy koleś odrzucił swojego drewniaka i wyjął zza paska nóż. Uskoczyłam, ale i tak drasnął mnie w ramię. Syknęłam i złapałam się za krwawiącą rękę. Chwila nieuwagi z mojej strony i już leżałam na ziemi z ostrzem w plecach. Bolało jak cholera. Poza tym to było wprost cudownie - pierwszy dzień "gdzieś tam" i umieram. Żałosne. Słyszałam ich śmiechy...zupełnie jaki ryki zarzynanych świń. Przed oczami robiło mi się ciemno, traciłam czucie w kończynach...umierałam. Ale był jeden problem. Ja nie chciałam umierać.
"I bardzo dobrze." nagle usłyszałam bardzo wyraźny kobiecy głos.
- Co? Jak? Gdzie? Cholera - chyba mam omamy słuchowe.
"Nie masz żadnych omamów. Jestem tu, więc nie zginiesz. Bez Ciebie, nie ma mnie."
- Ale kim ty jesteś? - zadałam pytanie.
"Dowiesz się, w swoim czasie." mruknęła.
Nagle przed nami zmaterializowała się kobieta. Jej skóra była pokryta srebrną łuską, która tworzyła swego rodzaju kombinezon. Na głowie zamiast włosów wyrastały jej sterczące we wszystkie strony zielone węże skierowane teraz w stronę napastników. Na oczach zawiązaną miała czarną opaskę. W dodatku na plecach trzepotały jej niewielkie skrzydła o barwie opaski. Uśmiechnęła się do mnie drapieżnie, po czym wrzasnęła przeraźliwie "Sorera o toru!"* Gady na jej głowie natychmiast rzuciły się na trzech facetów momentalnie się wydłużając. Wraz z jej atakiem, we mnie wstąpiły jakby nowe siły. Podźwignęłam się na nogi i stanęłam obok niej. Chociaż istniał we mnie lęk, że skoro zaatakowała ich, mnie też może, zaufałam jej.
Zdążyłam tylko zobaczyć jak tamci faceci uciekają w popłochu wzbijając za sobą tumany kurzu. Wyprostowałam się i spojrzałam na kobietę. Węże na jej głowie uspokoiły się, a ona uśmiechnęła się zwracając swoją twarz w moją stronę.
- Arigatou - szepnęłam.
- Nie dziękuj. To mój obowiązek.
- To...kim ty właściwie jesteś? - spytałam.
- Mówiłam. Dowiesz się w swoim czasie - powiedziała i...po prostu się rozpłynęła w powietrzu.
- O kurczę - bąknęłam zdziwiona. Nagle pobliskie drzwi od czegoś co podpisane było "apteka" otworzyły się i wyszedł stamtąd chłopak o półdługich granatowych włosach, w długim czarnym kimonie z brązową torbą na rękach. Zwrócił w moją stronę wzrok i szeroko otworzył oczy. Znów coś nie tak z moim znamieniem...?
- O kurczę...ty krwawisz! - krzyknął podbiegając bliżej - i...o cholera, ty masz nóż w plecach!
Uniosłam brwi i spojrzałam przez ramię na moje tyły z których rzeczywiście wystawała rękojeść, a z rany sączyła się krew.
- O! Faktycznie! - zemdlałam padając mu prosto w ramiona.
-------------------------------------------------------------------
Ohayo! :D
Jak miło, że ktoś tu dotarł (o ile ktokolwiek dotarł xD).
Zwracam się z prośbą o komentarze no i informuję, że następna notka będzie dłuższa :)
* brać ich!
Strony
Jeżeli już tu jesteś, a moje opowiadanie Ci się spodobało - zostaw coś po sobie C: Jakiś komentarz, pochwałę, krytykę (byle konstruktywną).
Takie rzeczy naprawdę wiele dla mnie znaczą, bo dzięki nim mam świadomość, że ktoś tu jest i mam dla kogo pisać :3
Takie rzeczy naprawdę wiele dla mnie znaczą, bo dzięki nim mam świadomość, że ktoś tu jest i mam dla kogo pisać :3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skromna ja :3
- Sheremel
- Łódź, Łódzkie, Poland
- Jeden z najgorszych pod względem częstotliwości pisania autor. Gram sobie w Ligo Lego i ostatnio wróciłam do anime, więc chcę wrócić także tu. Mój twitter to kontaktu: https://twitter.com/Psyducklingok
Zapowiada się ciekawie :). Masz interesujący styl. Ale dość już tych pochwał, bo wpadniesz w samouwielbienie :p. Czekam na dalszą część ;) - neko116
OdpowiedzUsuńLaffie tu była! Zostawiła po sobie ślad w postaci... śladu!
OdpowiedzUsuńNo za dużo o opku nie napiszę, bo czytałam już zeszycik, itd. ale pewnie dałaś jakieś poprawki, korektę, etc. więc od nowa przeczytam xD
Ty nie dobra nawet mi nie powiedziałaś, że zakładasz bloga >:
Hm... etto... ettooo...?
OdpowiedzUsuńWkradło się parę literówek i drobnych błędów..:
"leb", zamiast "łeb" >mruczy pod nosem Leb die Sekunde< xD
"śpieszyć"....ja osobiście traktuję to jako błąd, bo forma "spieszyć" jest dla mnie odpowiedniejsza, ale co tam, powiedzmy, że ci to kiedyś wybaczę XD
"...wpychając mnie z powrotem w środek."- a nie lepiej "wpychając mnie z powrotem do środka" ?? ^^
"Wypuściłam z reki kij, który ja natychmiast chwyciłam"- ...na początku mój mózg nie ogarnął XD dopiero później skapnęłam się, że chodzi o to, że jakiś kolo sobie wypuścił kija XD
Ale w sumie nie jest tak tragicznie jak wtedy, kiedy ja piszę, więc jestem z ciebie dumna XD
Tak, to ja, twój koszmar- Izaya ^w^
http://opowiadaniableach.blox.pl/html zapraszam na mój blog
OdpowiedzUsuńTo się nazywa zacząć z hukiem!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, masz lekki, ładny styl pisania, dzięki czemu całość przyjemnie się czytało :)
Zaczyna się naprawdę ciekawie - bohaterka ląduje w Rukongai, domyślam się, że dopiero co zginęła, i dlatego nie pamięta niczego. Zaintrygował mnie jej tatuaż - ciekawa jestem, co takiego on oznacza.
Bardzo podobała mi się akcja ze zbirami - hehe, na następny raz się zastanowią, zanim się zwrócą do niej per "maleńka" ;)
Zgaduję, iż tajemniczą, wężową kobietą, był jej zmaterializowany Zabójca Dusz ;)
Podsumowują - spodobało mi się, i to nawet bardzo :D W najbliższym czasie możesz spodziewać się komentarzy pod pozostałymi rozdziałami :)))
Pozdrawiam serdecznie :)))
Merry od początku czyta opowiadanie, bo się pogubiła! Ech, przypomniałam sobie to "O! Faktycznie!"... xD Jak można zauważyć, że ma się nóż w plecach?
OdpowiedzUsuńI teraz tak wyłapałam... Skoro ona nic nie pamięta to skąd wie, ze ma 19 lat i 163cm wzrostu, hm? A poza tym to raczej przeciętny,a nie niski wzrost (w Polsce, w Japonii i wszędzie ogólnie).
Naprawdę podoba mi się twój styl :3 . Oby tak dalej ~`!
OdpowiedzUsuńJa już przeczytałam wszystkie obecne rozdziały, więc nadszedł czas na komentowanie ;) Do błędów się nie będę doczepiała, gdyż ja jako mało inteligent robię dużo, dużo więcej ich... Podoba mi się cały pomysł, a najbardziej to, że z bleach wplotłaś w to wiele wydarzeń takich, że równie dobrze mogło to być w anime lub mandze. Postacie, które tutaj występują także mają taki charakter jak w anime/mandze. Nooo najbardziej Yumichika... ;) Brakuje mi tylko Ichigo ale da się przeżyć, gdyż naprawdę wykonałaś ten blog po mistrzowsku... eeee chyba opisałam w tym komentarzu całego bloga (który teraz jest, w sensie, że obecne rozdziały), więc w innych sobie odpuszcze komentarze... na razie.
OdpowiedzUsuńHahahah walłam pod koniec xD
OdpowiedzUsuń'Masz nóż w plecach!'
'O. Faktycznie' - boskie :D
Fajnie przedstawiłaś nam wygląd bohaterki. Nie jakieś tam 'spojrzałam moimi brązowymi oczami gdzieś tam' tylko ona sama się dopiero poznaje, a my razem z nią. Ale skoro nie ma o sobie pojęcia to skąd wie, że ma 163 cm wzrostu, hm?
Ciekawa sprawa z tym tatuażem!
"trzy barczyste dowody niosące w rękach kije, bynajmniej nie ze styropianu."
OdpowiedzUsuńbuahah, dobrze sie bawilam czytajac :D
Fajny styl, miło, miękko sie czyta i widze, że bedzie zabawnie, a nikt tak jak Wilczy nie uwielbia sie smiac :D Zamierzam przeczytac wszystko, liczac na dobra zabawe ^^ Tylo najpierw czeka mnie smutniejsza, pozbawiona przygód częśc dnia... - sprzątanina.
Ale wrócę tu!
:)
Przeczytałam w pierwszej notce, że chyba masz kiepsko z czasem, mimo wszystko, gdybyś się jednak czasem kiedyś nudziła, zapraszam do siebie na pierwszy pościk :)
Fajne! - wiem, że świetny komentarz, ale cóż...przyznam się, że nie umiem skrytykować i mi sie bardzo podobało. Jak znajdę więcej czasu z pewnością zajmę się przeczytaniem dalszych losów czerwonowłosej :'D
OdpowiedzUsuń